"Dyskretny urok burżuazji" w reż. Marcina Libera w Teatrze Nowym w Poznaniu. Pisze Ewelina Szczepanik w serwisie Teatr dla Was.
Teatr wydaje się być miejscem pozornie spokojnym, a nawet bezpiecznym. Teatr może jednak być trybuną społeczną, mówić o rzeczach ważnych dla społeczności za pośrednictwem sztuki, ma więc i możliwość podjęcia tematu buntu, rewolucji, niepokojów społecznych. Nie jest to nowość na polskiej scenie teatralnej - wystarczy wspomnieć inscenizacje "Sprawy Dantona" w reżyserii Łysaka albo Klaty. Bunt jest jednak leitmotivem dziejów i taka myśl zdaje się przyświecać Marcinowi Liberowi, który na deskach poznańskiego Teatru Nowego wystawił "Dyskretny urok burżuazji". Scena na początku zaskakuje sterylnością bieli. Kontrastuje z nią postać w czerni - to dosyć banalny pomysł, ale ta postać ma do wygłoszenia wcale niebanalną mowę. Powiada o terroryzmie, o izolacji, o bieli, o ciszy. O deprywacji sensorycznej, czyli o zamierzonym usunięciu bodźców. Cierpi. I kiedy w tym monologu rozpaczy i wykluczenia szczytuje, otacza ją ośmiu mężczyzn w kaftanach