Pamiętają Państwo dowcipne powiedzenie Leszka z serialu "Daleko od szosy", że jak się ma taką sztukę przed sobą, to trudno o kulturę? Przypomniało mi się ono całkiem niedawno przed ekranem telewizora. Otóż włączyłem kanał TVP Kultura w czasie emisji spektakłu "Poskromienie złośnicy" Wiliama Szekspira w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego - pisze MISS JONASZ w Kropce TV.
Jeśli ktoś z Państwa jeszcze nie słyszał o Krzysztofie Warlikowskim, spieszę poinformować, że przez pewne środowiska okrzyknięty został jednym z najwybitniejszych współczesnych reżyserów teatralnych w Polsce. Ponieważ uważany jest za wybitnego, więc i jego spektakle uznawane są za wybitne. Oglądam ja to wybitne "Poskromienie złośnicy" i normalnie szczęka mi opada. Aktorzy we współczesnych kostiumach porykują i pohukują. Wszystko jakieś takie ponure i wredne. Na końcu aktorka Danuta Stenka jako Kasia - Złośnica wygłasza na proscenium słynny monolog. Miota się, krzyczy, a wreszcie płacze "żywymi" łzami. Te łzy dobity mnie już całkiem. Bo nawet nie chodzi o to, że "Poskromienie złośnicy" jest znakomitą komedią. Od setek lat mistrzowie aktorstwa twierdzą, że płakanie na scenie jest czystą amatorszczyzną. Ja wiem. Krzysztof Warlikowski miał taką "wizję" tej sztuki, którą dziś można odczytywać jako rzecz o przemocy w rodzinie i o mę