"Merylin Mongoł" w reż. Justyny Celedy na Scenie Dramatycznej Teatru Jeleniogórskiego. Pisze Tomasz Wysocki w Gazecie Wyborczej - Wrocław.
- Kiedy wystawicie coś śmiesznego? - zapytał dyrektora jeleniogórskiego teatru jeden z widzów, wychodząc z "Merylin Mongoł". A przecież widownia jeszcze chwilę wcześniej zanosiła się śmiechem, oglądając scenki z życia wyrzutków społeczeństwa. Bawią pijackie zagrywki bohaterów i ich żarty. Tyle że dramat Nikołaja Kolady to tekst raczej ponury. Jego bohaterowie dni odmierzają kolejnymi butelkami wódki. Wierzą kolejnym przepowiedniom, zapowiadającym koniec świata. Równie mocno tkwi w nich przekonanie, że biorą udział w jakimś socjologicznym eksperymencie, którego autor obserwuje ich i zastanawia się: ile jeszcze upokorzeń zniosą? Główną bohaterką "Merylin Mongoł" jest Olga, która tęskni za czystą miłością, marzy o urodzeniu dziecka. Dlatego zaciskając zęby, oddaje się zapijaczonemu sąsiadowi Miszy, choć jest świadoma, że, jak mówi: "Bez miłości dziecka nie będzie". Jej siostra Inna też chce się wyrwać z miasteczka. Idealist