"Szwejk" w reż. Roberta Talarczyka w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej. Pisze Marcin Mońka w Gazecie Wyborczej - Katowice.
Gdyby szwejkolodzy zmierzyli w Teatrze Polskim w Bielsku-Białej, ile jest Szwejka w "Szwejku", nie byliby zadowoleni. Powstał spektakl z rozmachem, choć zbyt sentymentalny. Po nieśmiertelny tekst Jaroslava Haszka sięgnął w Bielsku Robert Talarczyk. Wcześniej najpewniej gruntownie przeczytał powieść, by wydobyć z niej jak najwięcej odcieni i kolorów. Równocześnie postanowił też żyjącego w cesarsko-królewskiej monarchii Szwejka oraz jego rzeczywistość przyciąć trochę do współczesności, aby inscenizacja nie stała się tylko historyczną ciekawostką dla uczniów. Dlatego jego "Szwejk" zanurzony jest w modnym ostatnio nurcie multikulti. To zabieg oczywiście uprawniony w przypadku tekstu o wielokulturowej monarchii. Szwejk, którego ostatnio przedstawia się jako obywatela Europy, w bielskiej inscenizacji pełen jest jednak niejednoznaczności. Co więcej, dobry wojak - nieprzebrane źródło opowieści i anegdot - staje się tam niezwykle sentymentalny.