Podczas premier baletowych w wielki czwartek w świątyni sztuki - Teatrze Wielkim, nie obyto się bez... zaskoczenia. Oto najpierw pokazano "Ognistego Ptaka", a później "Harnasiów", choć zapowiadano odwrotnie.
Zatem - pierwszy ze spektakli - "Ognisty Ptak" jest naprawdę ładnym, stylowym obrazkiem (scenografia Jean-Jacques Le Corre), rozpoczynającym się od ikony i tak się kończącym. Żadnych emocji. Tancerze tańczyli wyuczone układy i nie czuło się więzi między nimi, uczucia -miłości, ani nienawiści. O tym "Ognistym Ptaku" można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest "ognisty" - to jest najkrótsza recenzja tego przedstawienia. Chociaż w "Harnasiach" spotkamy tych samych tancerzy, są już zupełnie inni - pełni pasji i ekspresji (na wyróżnienie zasługują tutaj Anna Huk i debiutujący Andrzej Adamczyk), za sprawą choreografii Emila Wesołowskiego. "To w ogóle nie są "Harnasie"! - grzmią recen-zenci. Owszem, to nie są "Harnasie" ciosani ostrym dłutem, jak z drzeworytów Skoczylasa. "Harnasie" Wesołowskiego "malowane" są w technice akwareli, jednak przez artystę z wielką ekspresją. Widać to także w kostiumach (Borys F. Kudlicka) potraktowanych jak pl