Wokół dzieją się rzeczy dziwne i niepokojące; choć bliżej nieokreślone. Oznaki owego niepokoju zaczynają do nas docierać dopiero pod koniec przedstawienia. Zdają się być jednak niezauważalne dla bohaterów sztuki Mrożka. Nieznajomy, jak można przypuszczać - wyższy rangą policjant w cywilu, pomimo że węszy służbowo, nie bardzo czuje się pewny własnego jutra i na wszelki wypadek szuka asekuracji u dzisiejszego anarchisty. W chwilę później dowiadujemy się, że w okolicy - istny exodus: nie ma już chłopów, odjechały ostatnie pociągi, brakuje koni, słowem - kompletna pustka. Kiedy opada kurtyna, wiemy już z całą pewnością: nadchodzi jakiś totalny kataklizm. Jaki? Tego nie wiadomo. My jednak uczestni-czyliśmy w słodkiej, momentami beztroskiej, momentami pikantnej komedyjce obyczajowej. Scena w przedstawieniu "Garbusa" Sławomira Mrożka w kameralnej sali Teatru Polskiego ukazuje pastelową idyllę wiejską przed stylowym pensjonatem letniskowym. W
Tytuł oryginalny
Igraszki na wulkanie
Źródło:
Materiał nadesłany
"Życie Warszawy" nr 238