Montownia od kilku lat cieszy się opinią najlepszego prywatnego teatru zawodowego. Rzeczywiście, prawie zawsze można na nich liczyć. Młodzi aktorzy bawią publiczność, tak jak niegdyś robili to Jan Kobuszewski, Wiesław Michnikowski czy Krzysztof Kowalewski (nim zaczęli grać na scenie tylko siebie). Problem jedynie w tym, czy Montowni nie znudzi się kiedyś ten patent na teatr? "O mój tato, biedny kto..." to tragifarsa sprzed czterdziestu lat wtedy zaliczano ją do teatru absurdu). Dziś w realizacji Montowni wypada raczej jak grzeczna komedia mieszczańska. Gwiazdą na scenie jest despotyczna matka, pan Różomilską (Rafał Rutkowski). Od pierwszej sceny w pokoju hotelowym w Port Royal, dokąd przybywa razem z synem (Marcin Perchuć) i wypchanymi zwłokami męża, śledzimy trochę egzotyczną historię rodzinną. Jonatan, wytresowany przez matkę, nie potrafi odejść z inną kobietą. Zazdrosna Różomilska jest potworem. I tak rodzi się dramat. Sprowadzenie sztuki
Źródło:
Materiał nadesłany
Nowe Państwo, nr 4