EN

17.12.2000 Wersja do druku

Idźcie do doktora

Na piątym albo szóstym z rzędu przedstawieniu "Nie-Boskiej ko­medii" Krzysztofa {#os#6039}Nazara{/#} omal nie dałem w ucho dokazującemu czter­nastolatkowi ze szkolnej wycieczki, która w liczbie trzystu chłopa wzię­ła w posiadanie widownię Starego Teatru. A nie dałem w ucho czterna­stolatkowi przynajmniej z dwóch powodów. Po pierwsze, mógł skurczybyk od­dać: w końcu pasją czternastolatków bywa od czasu do czasu regularne poniżanie trzydziestoletnich kryty­ków teatralnych. Po drugie, nie dałem mu w ucho z takiego powodu mianowicie, że czternastolatek miał w gruncie rze­czy rację. Miał rację, że rozrabiał, hałasował i słownie artystów znie­ważał. Przedstawienie było w istocie haniebne. Intelektualna i artystyczna mize­ria najnowszej produkcji Starego Te­atru wynika z faktu, że tekst hrabie­go Krasińskiego ani reżysera, ani aktorów zupełnie nie obchodzi. Wystawiają go jak teatralną ramotę, która potrzebuje zabiegów reanimacyjnych

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Idźcie do doktora

Źródło:

Materiał nadesłany

Przekrój Nr 51

Autor:

Łukasz Drewniak

Data:

17.12.2000

Realizacje repertuarowe