"Idiota" w reż. Wojciecha Kościelniaka w Teatrze Muzycznym Capitol we Wrocławiu. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.
w świetle ostatnich wydarzeń nawet nie szokuje radykalna wulgaryzacja powieści Dostojewskiego w musicalowej wersji. Bo przecież można, wytężywszy wyobraźnię, akceptować wpisanie Rogożyna z jego męską siłą, cholerycznym usposobieniem i liryczną duszą pod gruboskórną powłoką w znanych z wiadomych stenogramów wesołych Rysiów od jednorękich bandytów. Wówczas nawet pomysł od czapy - że książę Myszkin jest dawnym ideowcem z Solidarnością na koszulce, który wraca z emigracji i patrzy z niebotycznym zdumieniem, co mu się porobiło w ojczyźnie - znajdzie uzasadnienie. W wariackiej koncepcji Wojciecha Kościelniaka wiele można - przy porcji dobrej woli - usprawiedliwić. Poza jednym. Poza zrobieniem z Nastazji Filipowny prymitywnej, odstręczającej dziwki. Każdy czytelnik "Idioty" wie, że w tym momencie zamysł traci sens, a przedstawienie zamieni się w bezładny zbiór scen dramatycznych, wokalnych i tanecznych. W tym paru, owszem, znakomitych, ale i