Dyskusja o tym, czy adaptować na scenę wielkie dzieła literatury, czy też nie adaptować, rozwija się bez przeszkód. Przeciwnicy wypowiadają się za piórem, zwolennicy po prostu przenoszą do teatru utwory, w których znajdują to, czego im nie dostaje w dramaturgii. Szanse stron nie są równe w tej dyskusji. Racje zawsze są po stronie tych,którzy działają. Nic z tego, co by się pisało nie skłoni ludzi teatru do rezygnacji z możliwości, jakie otwiera przed nimi wielka literatura. A przede wszystkim Dostojewski. Dostojewski stale powraca na sceny. Ba! sięga po niego nawet film. "Naszą epokę literacką - pisze R. Przybylski w tomie esejów o Dostojewskim - otworzyła twórczość autora "Zbrodni i kary", pełna niespokojnej i męczącej wiedzy o człowieku. Spuścizna piewcy "rozterki i absurdu" szczególnie dobrze współdźwięczy z naszą epoką i jej doświadczeniami. Tego co powiedział o tajemnicach psychiki ludzkiej wielki Ro
Źródło:
Materiał nadesłany
Zwierciadło nr 13