- To teksty raczej nieznane, o których wielu pewnie powie, że się zestarzały. W dodatku ich napędem, motorem jest typowa, błaha intryga - dziewczyna ma być wydana za mąż wbrew swojej woli, za tego, którego nie kocha... Jednak to wszystko to tylko pozór. A ja chcę mówić o tym, co jest prawdziwym sensem tych sztuk, co jest pod ich powierzchnią. A tam jest opowieść o ideologiach - mówi reżyser Jarosław Tumidajski przed sierpniową premierą "Uwiedzonych" wg Aleksandra Fredry i Franciszka Bohomolca, w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku.
Z Jarosławem Tumidajskim [na zdjęciu] rozmawia Martyna Wielewska: Na początku sierpnia zobaczymy spektakl pt. "Uwiedzeni" - zaskakujące połączenie raczej nieznanych współcześnie sztuk. Będzie to "Cudzoziemczyzna" Aleksandra Fredry i "Małżeństwo z kalendarza" Franciszka Bohomolca. Co z tego zestawienia wyniknie? - Tak, to teksty raczej nieznane, o których wielu pewnie powie, że się zestarzały. W dodatku ich napędem, motorem jest typowa, błaha intryga - dziewczyna ma być wydana za mąż wbrew swojej woli, za tego, którego nie kocha... Jednak to wszystko to tylko pozór. A ja chcę mówić o tym, co jest prawdziwym sensem tych sztuk, co jest pod ich powierzchnią. A tam jest opowieść o ideologiach. "Cudzoziemczyzna" i "Małżeństwo z kalendarza" to sztuki wręcz bliźniacze, ale światopoglądowo opozycyjne, opowiadające o dwóch skrajnych szajbach, w których zatrzasnęliśmy nasze życie społeczne. Stąd zestawienie tych tekstów. A te ideologie to...