EN

11.02.2015 Wersja do druku

Idę centymetr nad ziemią

- Za Dejmka było tu prawie 100 aktorów, teraz nie ma nas nawet 30. Inne są czasy. Wtedy żyliśmy w głębokiej komunie i byliśmy chyba bardziej wyedukowani teatralnie. Estetyki teatralne zmieniały się co 10, 15 lat. A obecnie co roku krytyka ogłasza nam nowego demiurga, nowego boga, który wymyślił teatralny proch. Czasy są szybsze. Natomiast kontynuacją jest repertuar: tak jak przed laty gramy klasykę i nie chcemy jej udziwniać, chcemy rozmawiać - mówi PIOTR CYRWUS, aktor Teatru Polskiego w Warszawie.

Etat w Teatrze Polskim, i to mocny etat: główne albo duże role w każdym przedstawieniu. Jakie to uczucie: spełnienie, duma, szczęście? - Pewnie szczęście... Duma? Nie chcę być aktorem dumnym. Dobrze się tu czuję. Mam zaufanie dyrekcji, gdy chodzi o moje zawodowe predyspozycje, i dobrych kolegów. Chciałem być w takim właśnie tworzącym się zespole. A spotkanie z Danem Jemmettem, Jacques'em Lasalle'em, Januszem Wiśniewskim i Andrzejem Sewerynem jako reżyserami to szczęście dopełniło. Okazuje się, że jednak wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki. Bo Teatr Polski to było twoje pierwsze miejsce pracy po studiach. - Może rzeka ta sama, ale świadomość wchodzącego inna. Wtedy zrobiłem to intuicyjnie. Chciałem koniecznie grać w Warszawie, nieważne w jakim teatrze. Przyszliśmy tu z Mają [Barełkowską, żoną - przyp. red.] prosto z krakowskiej szkoły teatralnej. Teraz dokonałem świadomego wyboru. Z punktu widzenia aktora czym się różni

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Idę centymetr nad ziemią

Źródło:

Materiał nadesłany

W SIECI nr 6/9-15.02

Autor:

Magdalena Pawlicka

Data:

11.02.2015