"Ich czworo" w reż. Jerzego Stuhra w Teatrze Polonia w Warszawie. Pisze Krzysztof Stopczyk w portalu kulturalnie.waw.pl.
"Co to się panie porobiło na tym świecie?!" Tym pytaniem zadawanym w zamierzchłej epoce przez jednego z artystów kabaretowych, można podsumować sytuację w warszawskich teatrach. Kiedyś było tak: widz chciał obejrzeć dobrą, tradycyjną, rzetelną sztukę, w której występują najlepsi aktorzy, to szedł do któregoś z wielu "państwowych" teatrów. A jeżeli miał ochotę zaszaleć, poeksperymentować, poznać najnowsze, czy wręcz undergroundowe trendy, to wybierał placówki o mniej oficjalnym charakterze. W tej chwili w Warszawie, w "publicznych" teatrach, czy to państwowych, czy samorządowych, czy marszałkowskich, ze świecą trzeba szukać tradycyjnego spektaklu, który opierałby się na znakomitym, nie poszatkowanym tekście, podawanym ze sceny w nienagannej polszczyźnie i który zagrany byłby przez AKTORÓW. W teatrach, które przez całe dekady były ostoją sztuki przez duże S, królują "nowe zrozumienie", "współczesne interpretacje", "autorskie [czyli