Wszedł do teatru w atmosferze skandalu jako "burzyciel porządku". Pisano o nim: "zwariowany fanatyk", "zbzikowany stwór, plugawy i nudny". Recenzenci nie szczędzili dosadnych epitetów również jego sztukom, nazywając je wręcz "nie skanalizowanym rynsztokiem", utworami "hańbiącymi i bezczeszczącymi teatr". A wszystko to dlatego, że Henryk Johan Ibsen zbyt dobitnie formułował zarzuty pod adresem panującego porządku, mówił otwarcie o sprawach, które w "przyzwoitym towarzystwie" uważano za szkodliwe i wywrotowe. Dramaturg nazwał współczesne sobie społeczeństwo, społeczeństwem opartym na kłamstwie, walczył o wyzwolenie kobiety, jej prawo do stanowienia o własnym losie, o wolność w życiu jednostki. Postępowanie człowieka winno być oparte na jego wewnętrznej prawdzie, nie zaś na niewolniczym trzymaniu się zasad, zwłaszcza gdy te są skostniałe i martwe. Człowiek - mówił - przerasta ustalony porządek i bezmyślne stosowanie jego prawideł przynosi
Tytuł oryginalny
Ibsen współczesny
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Pomorska nr 93