Z tym Labichem to jest tak: wykwintni poszukiwacze smaczków zestawiają go to z Molierem, to z Balzakiem (!), a po prawdzie jest Labiche czymś: w rodzaju francuskiego Bałuckiego, o tyle wcześniejszym i pełniejszym od polskiego komediopisarza, o ile wcześniej i pełniej rozwinęli się mieszczanie we Francji Ludwika Filipa i Ludwika Napoleona niż ich nadwiślańscy ubożsi krewni. Czy Bałucki jest "zwierciadłem epoki" i "biczem satyry"? Ha! spod ręki Tuwima nawet żołnierz królowej Madagaskaru wyskakuję jako żołnierz postępu swego czasu, a cóż dopiero Bałucki! Ale bez czarodziejstw Tuwima produkcja i Bałuckiego i plejady podobnych mu dostawców, lekkostrawnych komediofars, pisanych dla zaokrąglonych mieszczan i drobnomieszczan ub. wieku, staje się niezbyt świeżą potrawą, usmażoną na zjełczałym maśle. Nie mówmy o ładunku protestu i drwiny u tych scenopisarzy, godzących się na rolę wesołków sytego burżuja! Kogo - wówczas i dziś - może antymieszcz
Tytuł oryginalny
I znów Labiche
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Ludu Nr ?