"Halka" w reż. Natalii Korczakowskiej w Teatrze Wielkim - Operze Narodowej w Warszawie. Pisze Dorota Kozińska w Teatrze.
Natalia Korczakowska wyciągnęła wnioski z nieudanego Jakoba Lenza. Jej "Halka" to pierwsza od lat na scenie Opery Narodowej odważna próba nowego odczytania klasycznego tekstu. Najpierw doszły mnie słuchy, że Halka - zamiast rozpaczać nad śmiercią swojego dzieciątka - będzie spektakularnie ronić na scenie, tarzając się w hektolitrach lanej kubłami sztucznej posoki. Potem się dowiedziałam, że paraduje przed Jontkiem w czerwonych szpilkach. Oraz że Marc Minkowski prowadzi spektakl w szaleńczym tempie, a biedni śpiewacy nie nadążają za jego batutą. Wszystkie te plotki docierały do mnie przed premierą. Gorzej, że powtarzano je także po pierwszym spektaklu; przekazywana opowieść ulegała kolejnym modyfikacjom, pojawiały się nowe szczegóły, poprzednie zaś ginęły po drodze - zupełnie jak w klasycznej legendzie miejskiej. I jak w prawdziwej urban legend, jej mimowolni twórcy chcieli nas chyba ostrzec przed fatalnymi skutkami zamachu na ogólnie przy