WIERNE odtwarzanie staroattyckiej komedii nie ma dzisiaj racji bytu. Za daleko odeszliśmy od tamtych czasów, aby to, co bawiło i uczyło starożytnych Greków, mogło taką samą funkcję spełnić wobec nas. Tym czasem Teatr Dramatyczny usiłuje ostatnią premierą przekazać komedią Arystofanesa w jej czystej formie, a raczej we współczesnym o tej formie wyobrażeniu. Trwają więc na scenie bachanalia, sprowokowane erotycznym strajkiem greckich kobiet - zbiorowym protestem przeciw wojnie. Jak łatwo przewidzieć, zakazany owoc staje się tematem dialogów, śpiewów, tańców i całej serii wyrazistych gestów, na ogół mało wybrednych. Odwoływanie się do naturalnego traktowania spraw płci przez starożytnych i do dionizyjskiego charakteru samej komedii nie jest tu dobrym argumentem. Ostatecznie gusta się zmieniają i nie wystarczy kilka dosadniejszych słów, żeby pobudzić widownie do zdrowego śmiechu. Co najwyżej będzie to półuśmieszek nad
Tytuł oryginalny
I z czego tu się śmiać?
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Bałtycki nr 27