Jest rok 1671. Jean Baptiste Poquelin, szerzej znany jako Molier, wystawia swoje kolejne arcydzieło. "Szelmostwa Skapena" nawiązywały bezpośrednio do commedii dell'arte oraz komedii antycznej, a zatem do wzorców doskonale znanych ówczesnej widowni - pisze Szymon Spichalski w Teatrze dla Was.
Głośny pisarz i aktor powrócił do konwencji farsy, za którą publiczność doceniła jego "Szkołę mężów" czy "Pocieszne wykwintnisie". Ale śmiech towarzyszący oglądaniu przypadków Skapena miał już inny charakter. Molier w roku 1671 to człowiek zmęczony zamieszaniem wokół "Świętoszka" i "Don Juana", kiedy oskarżano go o niemoralność i znieważanie świętości. Nieprzypadkowo napisał "Mizantropa", w którym jego porte-parole był zgorzkniały samotnik Alcest. Ten ton wyraźnie można wyczuć także w kolejnym utworze. Intencję autora wyczuł Denis Podalyds, który wystawił "Szelmostwa..." w paryskiej Comédie-Française na scenie Richelieu. Osadził akcję w neapolskim porcie. Scenografia zaprojektowana przez Érica Ruf przedstawia częstokół z wysokich obdrapanych blach. Na prawo znajduje się wieżyczka z wbudowanymi schodkami. Po podłodze walają się kawałki materiału, skrzynie i wiadro. Taka sceneria przywodzi na myśl raczej dramat niż farsę.