"Porucznik z Inishmore" w reż. Any Nowickiej w Teatrze im. Wilama Horzycy w Toruniu. Pisze Karina Bonowicz w serwisie Teatr dla Was.
"Porucznik z Inishmore" Any Nowickiej to sztuka, jaką McDonagh mógł sobie tylko wymarzyć. Trup ściele się gęsto, krew i przekleństwa leją się strumieniami, a aktorzy grają koncertowo. Jednym słowem, irlandzka masakra. Masakra godna "Quentina Tarantino Szmaragdowej Wyspy". Do McDonagha trzeba mieć rękę. To autor tyle nośny, co niebezpieczny. Łatwo przeszarżować i zamienić inteligentną sztukę w prymitywną pyskówkę kilku wulgarnych postaci. Ręka Any Nowickiej okazała się bardzo szczęśliwa. Przede wszystkim w kwestii doboru obsady. To właśnie dzięki niej McDonagh wybrzmiał tak, jak powinien: absurdalnie, ostro i brutalnie szczerze. Spektakl zaczyna się od przekomicznej sceny reanimowania kota przez Donny'ego i Davey'a (fantastyczny duet Paweł Tchórzelski - Arkadiusz Walesiak). Jaki kot zasługuje na to, żeby go tak intensywnie reanimować? Ano taki, który należy do fanatycznego bojownika o wolność Irlandii (czyt. terrorysty), Padraica (dobry