EN

9.05.2007 Wersja do druku

I to by było na tyle

Po spektaklach STS-u artyści robią sobie własny kabaret. W bocznej salce przy barze, tylko dla znajomych. Tam JAN TADEUSZ STANISŁAWSKI zaczyna wygłaszać pseudofilozoficzne wykłady. Pierwszy - "Mniemanologia stosowana. Śmiertelnie obrażeni, czyli prolegomena do wszelkiej mniemanologii" - wziął się z gazetowej notki, że ktoś doznał obrażeń ciała na przejściu dla pieszych.

Motto: "Wiedz teraz, widzu kochany, Że to jest zez sterowany. Prawym ją raz, lewym ją raz, By prawda nie poszła w las". Zdarza się za Gomułki w Warszawie striptiz, zwykle w kinie przed seansem filmowym. Ale jaki nędzny. Dziewczyna zdejmuje stanik - i pokazuje plecy. Już-już ma zdjąć majtki - i gaśnie światło. Tak opisuje to Jan Tadeusz Stanisławski w autobiografii "Zezem. O wyższości świąt Wielkiej Nocy nad świętami Bożego Narodzenia". A dalej o striptizie, który w 1957 roku pokazuje jego pierwszy kabaret - Stodoła. Obcięty koniec Program nazywa się "W tym szaleństwie jest metoda". Jest w nim "i czeska stara piosenka, i najnowsze piosenki Marino Mariniego z polskim tekstem, i parodia Hamleta, i łzawy taniec, i bredzenie o egzystencjalizmie, i radziecki rock and roll". "Rak, rak zawtra - siewodnia Rak, rak w szirakich spodniach". A publiczność się zaśmiewa, bo wiadomo, że modne są spodnie wąskie jak rurki makaronowe. Al

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

I to by było na tyle

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Wyborcza nr 105/07.05 - Duży Format

Autor:

Wojciech Staszewski

Data:

09.05.2007