"Ferdydurke" Witolda Gombrowicza w reż. Magdaleny Miklasz, koprodukcja Teatru Malabar Hotel i Teatru Dramatycznego w Warszawie. Pisze Maciej Stroiński w Przekroju.
Motto: "Ot! i kulig się nie udał" (Andrzej Kmicic) Ja już sam nie wiem, jak mam przemawiać do ludzi teatru. Spróbuję jedzeniem, metaforą jedzeniową, przez żołądek do mózgu. Listen: słodyczy nie robi się z samego cukru. Po co więc Gombrowicza robić na scenie z czystego Gombrowicza? To, co w nim najsłodsze, jeszcze podosładzać, jakby mało było? Magdalena Miklasz chyba wie po co, a przynajmniej robi tak. Groteskę tego autora inscenizuje nawet bardziej groteskowo, niż to jest pierwotnie. Już w tym sezonie zarżnęła jednego Gombra, "Iwonę" w Poznaniu, wtedy zamilczałem. Choć trzeba jej przyznać - zarżnęła inaczej, nie masłem maślanym, nie groteską, lecz kamerą. Głos prasy o Ferdydurke: "Pozostałe części tego długiego przedstawienia mają charakter agresywnego kabaretu, w którym satyryczny tekst powieści został jakby dodatkowo sparodiowany. Tak więc mamy tu do czynienia z parodią parodii" (Mirosław Winiarczyk). Lepiej bym tego nie rozp