Jego niedola dostarczyła libretta do opery kameralnej, innych opowiadań, całkiem świeżo napisanej powieści. Wrażliwość i kondycja dzisiejszego człowieka przegląda się w losach Lenza jak w zwierciadle - o historii "Lenza" pisze Marek Troszyński w magazynie Teatr.
Byli niemal rówieśnikami, przyjaźnili się, raz nawet startowali do tej samej panny. Ten starszy co prawda nieco wcześniej. Wtedy, gdy otrząsnął się już z rokokowych anakreontyków, harcap wyrzucił do kosza i wraz z przyjaciółmi we francuskim Strasburgu nad alzackim piwem reformował społeczeństwo. Później się okazało, że były to założycielskie akty ruchu znanego jako preromantyczny Sturm und Drang. Panna nazywała się Fryderyka Brion. Była piękną blondynką o błękitnych oczach i rozmarzonym spojrzeniu. Szybko się okazało, że przebranie adepta teologii (studencki psikus Goethego) zaczęło go krępować; zauroczony dziewczyną pożyczył cywilne ciuchy i tak się przedstawił - niemal oświadczył - pięknej Fryderyce. Czar, jaki nad nim roztoczyła, wybił go całkowicie z dotychczasowego tonu twórczości, dowcipnych, zgrabnie puentowanych konceptów. Pisane dla nowej muzy Pieśni z Sessenheim stały się pierwszym osobistym wyrazem autentycznego ucz