"Bramy raju" w reż. Pawła Passiniego we Wrocławskim Teatrze Współczesnym. Pisze Tomasz Miłkowski w Przeglądzie.
Słynne drugie zdanie "Bram raju" oczywiście pada ze sceny pod koniec przedstawienia. Zrobiło karierę zawrotną, bo powieść Andrzejewskiego zbudowana została z dwóch zaledwie zdań - przy czym to pierwsze wypełniało niemal cały utwór, a drugie zawierało kilka słów. Było jednak z punktu widzenia odbioru tekstu nader istotne - stanowiło bowiem lustrzane odbicie pierwszego. Spektakl Passiniego nie próbuje zachować tej nierównowagi dwóch zdań powieści, a to choćby z powodu dodania do scenariusza fragmentów niemal zapomnianej "Krucjaty dziecięcej" Marcela Schwoba. Ważniejsze, że spektakl zachowuje aurę dzieła Andrzejewskiego, jego intensywność emocjonalną i poznawczy impet, z jakim spowiednik wchodzi, krok po kroku, w głąb rzeczywistych motywów wyprawy do Jeruzalem podjętej przez dzieci, aby wyzwolić Grób Pański spod władztwa Saracenów. Tę mroczną esencję spektaklu uwydatniają hipnotyczna muzyka, klekot kołatki trędowatego Goliarda, pogłosy wy