Znaczenie ostatniej premiery w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie jest ogromne. Dano "Akropolis" Stanisława Wyspiańskiego. Powstało widowisko spójne, logiczne, jednorodne. Nareszcie dopełnił się teatralny los słynnej trylogii Wyspiańskiego. Równocześnie w Krakowie grane są: "Wesele", "Wyzwolenie" (Stary Teatr) i "Akropolis" (Teatr im. Słowackiego). Przypomina mi się przeczytana dawna uwaga profesora Tadeusza Sinki o tym, że ta trylogia to polska "Boska komedia" ("Wesele" - Piekło, "Wyzwolenie" - Czyściec, "Akropolis" - Niebo). Pod każdym względem spektakl Skuszanki zdaje się to potwierdzać. Jeszcze jeden powód dla radosnego zdumienia z okazji tej premiery: Skuszanka sprzeciwiła się panującemu we współczesnym teatrze zjawisku, na które tak wielką uwagę zwraca Walter Hilsbecher, że czasy nasze są czasami dominacji fragmentu. Skuszanka chciała ogarnąć całość. I to się jej udało. W katedrze wawelskiej, traktowanej przez Wyspiańskiego jako symbol
Tytuł oryginalny
I stał się moment wielki czaru
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura nr 14