LI Międzynarodowe Wrocławskie Spotkania Teatrów Jednego Aktora podsumowuje Tomasz Miłkowski w Dzienniku Trybuna.
Pewien dyrektor teatru mawia, ie jak się festiwal zaczął, to się skończy. To nie zawsze pociecha, zwłaszcza jeżeli festiwal kończy się na dobre. Tak właśnie dzieje się z Wrocławskimi Spotkaniami Teatrów Jednego Aktora, sławnym na całą Europę festiwalem WROSTJA, który po 51. latach istnienia, wymyślony i do tej pory prowadzony przez Wiesława Gerasa [na zdjęciu], przechodzi do historii. Rok temu twórca festiwalu tonął w gratulacjach. Mijało właśnie półwiecze spotkań teatrów jednoosobowych w mieście nad Odrą, ale już od dobrych kilku lat zanosiło się na koniec. Wspierające WROSTJA skromnymi datkami władze samorządowe i miejskie, a wcześniej ministerialne, najwyraźniej wycofywały się z dawnej hojności. Festiwal monodramów dla polityków to żadna frajda. Impreza nie dość, że niszowa, to jeszcze niszowa w życiu teatralnym. Toteż urzędnicy dawali do zrozumienia, że może już wystarczy. Ile w końcu można żebrać? Ale Geras i tak że