ZWIĘKSZONA porcja programów rozrywkowych (zwłaszcza w bloku sobotnio-niedzielnym) dowodnie świadczy o tym, że nastroje karnawałowe udzieliły się także telewizji. Kwintesencją tychże miał być szeroko reklamowany pierwszy Bal Telewidzów, transmitowany w ub. sobotę z sal warszawskiego "Bristolu". Przez blisko 4 godziny relacjonowano nam, zgromadzonym przy odbiornikach, rzekome atrakcje tej zabawy uświetnionej obecnością niejednej popularnej postaci szklanego ekranu. Zobaczyć "prywatnego" Holoubka w towarzystwie Marii Wachowiak, przekonać się o urodzie telewizyjnych scenografów i reżyserów (kobiet!) znanych dotąd jedynie z nazwiska - to też rodzaj emocji. Tylko, że jak na 4 godziny to emcji i rozrywki (dla telewidzów) było stanowczo za mato. Zwłaszcza że nie zawsze dopisywana technika (głuche mikrofony, kamery - np. w przypadka malowania balonów przez A. Uniechowskiego i L. Zahorskiego), że poziom tzw. produkcji artystycznych trudno uznać za najwyższy. D
Tytuł oryginalny
I po balu...
Źródło:
Materiał nadesłany
Sztandar Młodych nr 46