"Gorączka sobotniej nocy" w reż. Tomasza Dutkiewicza w Teatrze Muzycznym w Gdyni. Pisze Piotr Sarzyński w Polityce.
Teoretycznie to przedsięwzięcie skazane na sukces. Z dużą porcją muzyki zespołu Bee Gees dla miłośników lżejszej rozrywki i z opowieścią o społecznych barierach oraz dysfunkcyjnej rodzinie dla tych, którzy wolą coś poważniejszego. Musical wsparty legendą filmu, w którym objawił się światu John Travolta - w roli chłopaka z przedmieść Nowego Jorku, króla parkietu w podrzędnym klubie, który marzy o lepszym życiu. Niestety, żaden z tych atutów nie został do końca wykorzystany. Po 40 latach muzyka disco już nie porywa tak jak kiedyś. Nie wspiera jej też, wprawdzie żywiołowa, ale dość monotonna choreografia. Wątki psychologiczno-społeczne zostały pokazane nieprzekonująco, a sceniczny kult macho - wręcz naiwnie, nawet jak na niewygórowane standardy gatunku. Także legenda Travolty okazała się zbyt potężnym obciążeniem dla występującego w premierowym spektaklu Krzysztofa Wojciechowskiego, który wprawdzie bardzo się stara, ale brakuje mu