W JAKIMŚ wzniosłym momencie tej sztuki bohater mówi nagle - znów mam takie wrażenie jakbym się najadł, trujących muchomorów. Cały "Iwanow" Czechowa jest dla widza takim trującym muchomorem, a w miarę jedzenia rośnie morderczy apetyt. Chcę powiedzieć, że czwartkowa premiera w Teatrze im. J. Osterwy jest rewelacją. "Iwanow" na papierze jest sztuką meczącą. Bohater, który nie walczy, nie dyskutuje, nie broni swoich racji, który ich nawet właściwie nie ma. Rozliczenia, paroksyzmy rozpaczy nie przynoszą ulgi ani o-czyszczenia. Żadne spiętrzenie dramatyzmu nie jest przesileniem i na próżno wyglądać spokoju. "Iwanow" to sztuka o beznadziei. (Beznadziejności - powie purysta językowy, ale nie pieściłby tej końcówki nasz tzw. kawiarniany inteligent). Nie ma żadnego wyjścia, nie ma przyszłości. Nie ma nawet morału ani żadnej obiektywnej prawdy, która wybroniłaby się w tej sztuce. I jedyny sens, a zarazem sukces jej wystawie
Tytuł oryginalny
...I nie było nikogo kto by go nie zabił...
Źródło:
Materiał nadesłany
Sztandar Ludu Nr 90