- Był taki moment, gdzieś w połowie lat 90. - wspomina pani ALICJA KOBIELSKA - że myślałam, a może już sobie pójdę na tę wcześniejszą emeryturę? Nie bardzo widziałam przed sobą atrakcyjne aktorskie perspektywy. I w tym właśnie czasie, za dyrekcji Krzysztofa Orzechowskiego, dostałam propozycję, by zagrać Kulkę w "Kosmosie" Gombrowicza w reżyserii Waldemara Śmigasiewicza. Śmiało mogę powiedzieć, że wtedy zaczął się nowy etap mojej drogi artystycznej
Jubileusz Alicji Kobielskiej Już kiedy stałyśmy ubrane w płaszcze, po wyłączeniu dyktafonu pani Alicja opowiedziała mi taką oto historię: - Rozpoczynałam spektakl "Kram z piosenkami". Stałam przy desce do prasowania i miałam śpiewać pierwszą piosenkę. Podnosi się główna kurtyna, podnosi się druga kurtyna, która stanowiła już element scenografii i to jest ten moment, kiedy powinnam zacząć śpiewać. Patrzę przed siebie z przerażeniem, bo w orkiestronie nie ma orkiestry. Patrzę dalej, na nabitą do ostatniego człowieka widownię i nie wiem, co robić? Zaczynam więc - mimo wszystko - nucić, ale wiem, że w pewnym momencie takty muzyki granej przez orkiestrę, której przecież nie ma, mają być sygnałem do wejścia dla mojego partnera - Tadeusza Kwinty. Markuję zatem, jak mogę, tę całą sytuację, jednocześnie wycofując się w stronę kulis. Kiedy zniknęłam ze sceny, wpadłam na dyrektora Górkiewicza i mówię: ja już nie wejdę. A on na to spok