Z Kazimierzem Kutzem rozmawiają Agnieszka Kublik i Monika Olejnik.
Agnieszka Kublik, Monika Olejnik : Mówi Pan o sobie: "Jestem cały z matki". Kazimierz Kutz: Myślę, że w każdej rodzinie któraś ze stron jest silniejsza. U nas były to matka i babka. Może dlatego, że babka była ze wsi i miała jeszcze w sobie tę energię chłopską. - Męska strona rodziny była już bardzo podcięta biologicznie. Ci mężczyźni przez lata wdychali metale ciężkie, które są w tych smrodach na Śląsku - a w moich Szopienicach był wielki smród. I te wszystkie metale, o czym myśmy wtedy nie wiedzieli, osadzały się w kościach. - Czy ta dominacja kobiet to cecha charakterystyczna Pańskiej rodziny, czy Śląska? - Na Śląsku rodziny zawsze były zdominowane przez kobiety. To wynikało trochę z tego, że mężczyźni zawsze pracowali. A na kopalni pracowało się od 14. roku życia po 16-18 godzin dziennie. Górnik był tak śmiertelnie zmęczony, że po powrocie do domu żona robiła mu jedzenie, potem on dzieci pogłaskał i zapadał w