- Zagrałem też dużo normalnych, można powiedzieć, ról, niezamkniętych tylko w obrębie jednego hasającego po scenie gościa - mówi BRONISŁAW WROCŁAWSKI po monodramie "Sex, prochy i rock&roll", przygotowanym w łódzkim Teatrze im. Jaracza.
Rozmawiamy z Bronisławem Wrocławskim, znakomitym aktorem, którego można było obejrzeć w monodramie "Sex, prochy i rock&roll" [na zdjęciu], jaki niedawno wystawiono w ramach I Przeglądu Małych Form Teatralia. Czy fakt, że urodził się pan w Łodzi miał jakiś wpływ na wybór drogi życiowej? - Faktycznie jestem łodzianinem i to z dziada pradziada, ale nie, to raczej nie miało wpływu na mój wybór. Do aktorstwa dochodziłem taką naturalną drogą poprzez konkursy recytatorskie. W pewnym momencie będąc w szkole średniej poczułem, że aktorstwo, to jest to, co chciałbym robić i zdałem do szkoły teatralnej łódzkiej. Można pana nazwać kolekcjonerem nagród. Czy jest jeszcze jakaś, o której pan marzy? Nie mówię tu o "typowych", jakimi są filmowe Oskary... - Wszystkie te nagrody jakiekolwiek się trafią aktorowi po drodze, to są miłe rzeczy. Nie mam jednak co ukrywać - tak za bardzo to się nimi nie przejmuję. Dla mnie najważniejszy jest bezpośredn