Śmiać się z samego siebie nikomu nie przychodzi łatwo, ale aktorom chyba najtrudniej. Pewnie dlatego Woody Allen, autor sztuki pt. "Bóg", odbijając w krzywym lustrze teatr, zadbał o to, by swoje reakcje ujrzała też publiczność, precyzyjnie wplątana w tok zdarzeń. Doprawdy, zabawnie musimy wyglądać, gdy ze zmarszczonym czołem próbujemy nadążyć za Allenem, który widzów sadza na scenie, aktorów na widowni, starożytnym Grekom każe grać ludzi współczesnych, a potem na odwrót, miesza rzeczywistość z fantazją i niby przypadkiem (akurat!) przyprawia tę zwariowaną całość poważną refleksją o istocie sztuki, zwanej dramatyczną. "Bóg" jest jednoaktówką, ale o tak gigantycznym marginesie improwizacji, że trudno przewidzieć jak długo trwać będzie przedstawienie i czy będzie śmieszne. W Teatrze Zagłębia trwało w sam raz, a śmieszne było nieodparcie. Z dyscypliny dowcipu nie wyłamał się nikt, choć przez pierwszy premierowy kwadrans aktorzy
Tytuł oryginalny
I Bóg by się uśmiechnął..."Bóg" w sosnowskim Teatrze Zagłębia.
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Zachodni nr 107/9.05.