"Requiemaszyna" w reż. Marty Górnickiej w Instytucie Teatralnym w Warszawie. Pisze Karol Płatek w serwisie Teatr dla Was.
Chcieć zrobić poważny spektakl składający się z poezji, śpiewu, ruchu scenicznego to jak pójść na spacer po polu minowym na konkretnym kacu. Łatwo tu o wpadkę, z gracją można się sturlać w klimaty pretensjonalnego wieczorku poetyckiego. Że jednak - dzięki pomysłowości i konsekwencji - misje samobójcze czasem się udają, udowadnia "Requiemaszyna" Marty Górnickiej. Wiersze Broniewskiego świetnie nadają się do takiej scenicznej adaptacji. Są rytmiczne, twarde, jednocześnie - ani na pół strofy nie prostackie. Mają po prostu swoją wyraźną, męską melodię, której nie pomyli się z żadną inną poezją. Ale nie tylko o same wiersze, o ten surowiec spektaklu tu idzie. Marta Górnicka niejako wydobyła wewnętrzną dynamikę z tych tekstów, wyciągnęła na wierzch siłę, która pozostaje uśpiona, kiedy Broniewskiego czyta się samemu, po cichu. Dzięki wybitnej technicznej, "dyrygenckiej" sprawności reżyserki możliwe było nie tylko uwypuklenie