Nie jest to Fredro nowatorski! Wiszące na ścianie jelenie rogi obwiązane są czerwonymi wstążkami, stolik z szachami pokryty jest złocistym obrusem. Właściwie nic nie zniknęło z dawnego starokawalerskiego ekwipunku huzarów po kobiecym najeździe na dom Majora. Rekwizyty w scenografii Ryszarda Kai zmieniły tylko swoje funkcje. Świat bynajmniej nie wywrócił się do góry nogami, nie wypadł ze swojego absurdalnego biegu w inny nie mniej paranoiczny. A mimo to wystawionym właśnie w Teatrze im. S.Jaracza w reż.Zbigniewa Brzozy "Damom i huzarom" - nie brakuje rumieńców. Reżyser, przyznać trzeba, dość starannie wczytał się w znakomicie napisany tekst i didaskalia Fredry. Nie zawsze jednak ze skutkiem teatralnym godnym pomysłu. Po co np. ten...łeb dzika na komodzie po pierwszej odsłonie? Albo, jako żywo przywołująca na myśl epizod z farsy Raya Cooneya "Okno na Parlament" - scenka z wzajemnie przez kilka minut obwąchującymi się Majorem i Rot
Tytuł oryginalny
Huzary górą!
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Poranny nr 280