Z głośną orkiestrą wojskową wkraczają huzarzy do wiejskiej posiadłości Majora. Tu mają zamiar spędzić w swoim, jedynie męskim gronie, zasłużony urlop. W chwilę potem, w milczeniu oznaczającym, że towarzysze wojenni rozumieją się bez słów, zaczynają obrządek urządzania się w nowym miejscu pobytu. Aliści, dopiero na urlopie huzar staje twarzą w twarz wobec swojego największego zagrożenia. Jest nim - kobieta. Burzy nie tylko wymarzony spokój wiejskiego domku, przeszkadza w męskich rozrywkach, zwaśnia dozgonnych przyjaciół, dybie na wolność kawalerską huzara. A cóż dopiero, gdy kobiet jest tak jak w komedii Aleksandra Fredry - siedem. I gdy - tak jak w Teatrze na Woli - wpadają na scenę z niepohamowanym jazgotem, furgotem, z całym dobrodziejstwem żywego i martwego inwentarza, by po paru minutach krzykiem, histerią i intrygami zawojować całe męskie towarzystwo. A są to, zwłaszcza te starsze wiekie
Tytuł oryginalny
Huzar na urlopie
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 297