1. "Śmierć porucznika" Sławomira Mrożka jest jedną z najgłośniejszych premier polskich obecnego sezonu teatralnego; idzie równocześnie na dwóch czołowych scenach w Warszawie i Krakowie. Na widowni jest zawsze komplet widzów; ten komplet widzów wybucha raz po raz gromkim śmiechem; na spektaklu w Teatrze Dramatycznym wydało mi się w pewnej chwili, że to wybucha gromkim śmiechem automat. Z powodu wielkiej frekwencji dyrekcja Teatru Dramatycznego przeniosła "Śmierć porucznika" z małej sceny na dużą. Krytycy wyrażali się o "Śmierci porucznika" pochlebnie (z kilkoma wyjątkami); w "Świecie" przeczytałem, że w Mrożku są zakochani wszyscy Polacy i że na "Śmierci porucznika" po prostu nie wypada się nie śmiać. Ale równocześnie narastało oburzenie; mówiło się, że "Śmierć porucznika" kogoć znieważa, kogoś innego demoralizuje, coś szarga; początkowo było tych głosów kilka, potem kilkanaście, w końcu głosy zlały się
Tytuł oryginalny
Humor z automatu
Źródło:
Materiał nadesłany
Kultura nr 17