- Na pewno nie będę już mógł robić tego, co tak lubię: poprowadzić kabaretu, stanąć oko w oko z widzami i mówić, co czuję, co mnie śmieszy. Żeby to było dobre, musi być w tempie, muszę być czujny na reakcje publiczności - mówi ANDRZEJ ZAORSKI, aktor i satyryk.
Jolanta Zielazna: Ktoś niedawno powiedział, że był pan aktorem, a teraz jest autorem. Niewielka różnica, jedna literka. W życiu to też taka mała różnica? Andrzej Zaorski: - Ja co najmniej od 1973 roku jestem autorem utworów estradowych i radiowych. Od radiowego magazynu "60 minut na godzinę" aż do telewizyjnego "Polskiego ZOO" i szopek noworocznych. Książka "Ręka, noga, mózg na ścianie" to jednak zupełnie co innego. - Ona na pewno będzie takim emewe... (zacina się) ewenementem w moim życiu. Bo raz, że zwraca się do spraw, które wyłączyły mnie z życia zawodowego, a poza tym niesie przesłanie dla czytelników, którzy mieli podobne, jak ja wydarzenie. Chciałem ich zarazić moim humorem i nach... natchnąć optymizmem, przekonaniem, że warto z tą chorobą walczyć. I zwyciężać, (śmiech). Tym "wydarzeniem" był udar mózgu prawie trzy lata temu. - Taak, gdy obudziłem się w szpitalu, nie mogłem ani się ruszać, ani mówić... Pierwsze, co