- Witold Gombrowicz miał totalny słuch na paranoje, w jaką wpadał otaczający go świat w końcu lat trzydziestych. Przeraża mnie fakt, że to się tak niesamowicie rymuje z dzisiejszym klimatem politycznym nie tylko w Polsce, Europie, ale po prostu na świecie - mówił reżyser Tadeusz Bradecki przed premierą "Bankietu" w Teatrze Miejskim w Gdyni.
Dlaczego wybrał Pan opowiadania, a nie którąś ze sztuk Gombrowicza? - Kiedy dyrektor Krzysztof Babicki zaproponował mi wyreżyserowanie tekstu Witolda Gombrowicza, który jest patronem Teatru Miejskiego w Gdyni, podsunąłem pomysł, aby wystawić kilka opowiadań połączonych w jeden tytuł. Powiedziałem, że zrobię to chętnie na Małej Scenie i bardzo chętnie kameralnie. Wybrałem opowiadania: "Bankiet", "Biesiada u hrabiny Kotłubaj", "Pampelan w tubie" i "Filibert dzieckiem podszyty" - teksty napisane inteligentnie i z humorem. To kolejne Pana spotkanie z Gombrowiczem w teatrze. - Wcześniej robiłem "Operetkę" w Starym Teatrze w Krakowie, w 1988 roku, potem drugą w 1996 roku, a po drodze było kilka "Iwon" - nie tylko w kraju, również za granicą. Przyznaję, że zaczynając tutaj w Gdyni próby liczyłem, że będzie to wieczór bardziej rozrywkowy. Oczywiście, komedii nie brakuje w żadnym z tych opowiadań, ale to jest jednak Gombrowicz, i ten jego drapieżn