Nie tylko aktorzy domagali się od Huellego odstąpienia od dyrektorskich ambicji. Nagle wyszło na jaw, że miłośnikami Nowaka są niemal wszyscy gdańszczanie: od publicystów po barmankę z Klubu Aktora - pisze Wojciech Wencel w Ozonie.
Mój przyjaciel Paweł Huelle [na zdjęciu] ma tendencję do wpadania w tarapaty. Najpierw naubliżał w felietonie księdzu Henrykowi Jankowskiemu i przegrał z nim proces o zniesławienie. Następnie przez pół roku grał na pianinie, tupał i śpiewał w swoim mieszkaniu, za co sąsiedzi pozwali go do sądu pod zarzutem zakłócania ciszy nocnej. Wreszcie zgodził się zostać dyrektorem gdańskiego Teatru Wybrzeże, co nie spodobało się z kolei pracującym tam aktorom. W efekcie z powszechnie szanowanego autora powieści "Weiser Dawidek" Paweł przekształcił się w medialne monstrum, na którym wszyscy jeżdżą jak na łysej kobyle. Nawet jego aktywność muzyczna spotkała się w Internecie z komentarzami typu: "Wiadomo, awanturnik". Może i słusznie, zważywszy, że - jak twierdzi oburzona sąsiadka - Huelle i jego małżonka "nie grali Chopina, tylko jakieś ludowe przyśpiewki". Wygrywanie na pianinie ludowych przyśpiewek nie jest przecież czymś normalnym. Choćby z t