"Miasteczko, w którym czas się zatrzymał" w reż. Małgorzaty Bogajewskiej w Teatrze Powszechnym w Łodzi. Pisze Jacek Sieradzki w Przekroju.
Hrabal kusi sceny. Jest kto wie czy nie najczęściej adaptowanym na potrzeby teatrów współczesnym prozaikiem. Nie dziwota: na tle czarnej dosłowności, w której lubuje się dzisiejsza dramaturgia, świat czeskiego pisarza emanuje witalnością (przeplecioną melancholią), barwnością, rozmachem. Aliści bogactwo jego opowieści ufundowane jest na czymś niezwykle solidnym - stoickiej akceptacji ludzkiej natury z całą ułomnością, brzydotą, błazeństwem, która nie upiększa (i broń Boże nie rozgrzesza), ale pozwala widzieć z mądrą sympatią występy zwariowanych kukiełek na życiowej scenie. Znalezienie scenicznego wyrazu dla tego stoickiego spojrzenia musi być podstawowym zadaniem inscenizatora. Niełatwe to, ale gdy o tym nie pamiętać, powstają takie kolizje, jaka przydarzyła się w łódzkim Powszechnym Małgorzacie Bogajewskiej. Na scenie kręcą się wesołe obrazki, puszczany jest stary film z Bogartem, panowie w pasiastych kostiumach gimnastyczny