"Możliwość wyspy" Michela Houellebecqa w reż. Magdy Szpecht w TR Warszawa. Pisze Witold Mrozek w Gazecie Wyborczej - Stołecznej.
Przypomnijmy świat powieści: po kataklizmie ludzkość przyszłości nie tylko zmniejszyła swoją liczebność, ale też podzieliła się na dwa podgatunki. Dzicy uprawiają wśród resztek cywilizacji zbieractwo i łowiectwo, zebrani w plemiona. Neoludzie zaś to elita po ewolucyjnym skoku. Żywią się fotosyntezą, osiągnęli dzięki klonowaniu osobliwy rodzaj nieśmiertelności. Tyle że emocje i relacje straciły dla nich znaczenie, nie odczuwają ich, ale rekonstruują je na podstawie autobiografii swoich poprzedników - nośników ciągłości tożsamości. Ich głównym celem jest napisanie komentarza do zapisków pozostawionych przez klony o niższych numerach. Każdy więc w pewnym sensie stał się pisarzem, żyjąc w samotności na ruinach tego, co kiedyś było Nowym Jorkiem. Skoro zaś rozmnażają się przez klonowanie, nie używają organów płciowych. Tyle wizji przyszłości. Drugi plan "Możliwości wyspy" rozgrywa się we współczesności, gdzie - jak to u