EN

6.11.2006 Wersja do druku

Hotelowa czarna dziura

Miśkiewicz ma rękę do niemieckiego dramatu. To z niego wyprowadził swój teatralny styl, nauczył się współczesnej scenicznej narracji. Połączył ironiczne patrzenie na bohaterów z dotkliwym przeczuciem fragmentaryczności świata. Scena służy mu nie tyle do drwiny z nowoczesnych lęków, obnażania bezsensu byle jakiego istnienia, ile do testowania sposobu, w jaki można o tej katastrofie opowiedzieć. Teraz na przykład udaje, że z pomocą tekstu Schimmelpfenniga opowiada dziwne anegdoty z hotelowego życia. Raz w ogóle nie mają puent, innym razem zostają z nich wyłącznie puenty. Oglądamy korowód egzystencjalnych błysków, który sam w sobie mógłby być tematem przedstawienia - kolejne sceny i bohaterowie przechodzący przez hotelowy pokój są jak paciorki nawleczone na teatralną nitkę i zaplecione w supeł. Biznesmen w podróży służbowej otwiera drzwi, jakaś para szykuje się do pośpiesznego seksu, pokojówka budzi sfrustrowaną życiem kobietę, f

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Hotelowa czarna dziura

Źródło:

Materiał nadesłany

Przekrój nr 44/02.11.06

Autor:

Łukasz Drewniak

Data:

06.11.2006

Realizacje repertuarowe