Pod Wawelem huczy od plotek. Jedni próbują ustalić nazwiska artystów, którzy przestraszyli się śmiałości literackiego pierwowzoru. Drudzy twierdzą, że zamieszanie wokół spektaklu to promocyjny zabieg obliczony na zainteresowanie widzów. To drugie się udało - na listopadowe przedstawienia bilety idą jak woda. Sam reżyser, dyrektor Teatru Nowego, indagowany o personalia nabiera wody w usta. Twierdzi, że proponował role różnym krakowskim aktorom, znanym i mało ogranym, ale po ósmej odmowie zrezygnował. Wyjątek robi tylko dla Jana Peszka, który zrezygnował z "Lubiewa", bo ma na głowie przygotowania do "Wejścia smoka". O reszcie możemy gdybać. Wiadomo, że Sieklucki szukał odtwórców ról dwóch podstarzałych, spauperyzowanych homoseksualistów mieszkańców gomułkowskiego bloku, którzy rozpamiętują burzliwą młodość. Patrycja i Lukrecja przerzucają się opowieściami o homoerotycznej inicjacji i polowaniach na heteroseksu
Tytuł oryginalny
Homoklasyk na deskach
Źródło:
Materiał nadesłany
Dziennik Gazeta Prawna nr 214