"Homo Polonicus" w reż. Janusza Opryńskiego i Witold Mazurkiewicza w Teatrze Centralnym (Teatr Provisorium i Kompania Teatr) w Lublinie. Pisze Anna Byś w Teatrakcjach.
Mogłoby się wydawać, że duetowi Teatr Provisorium/ Kompania Teatr wyczerpały się pomysły na wspólne przedsięwzięcia. Od premiery ostatniego "Trans-Atlantyku" minęły trzy lata z górką. Długo kazali czekać na "Homo PolonicusaPoloniusa", ale było warto. A twórców zainspirował podobno Adam Michnik. Podsunął on Januszowi Opryńskiemu i Witoldowi Mazurkiewiczowi książkę mało znanego częstochowskiego pisarza, Krystiana Piwowarskiego. Powieść Homo Polonicus, której akcja dzieje się w nieokreślonym czasie, w bliżej nieznanym miejscu (w Polsce, czyli nigdzie) zainspirowała do stworzenia przedstawienia o polskości jako chorobie. Homo polonicus jest pechowym genotypem, zestawem cech niebezpiecznych dla otoczenia, gatunkiem na wymarciu. Widać to doskonale na przykładzie Xięcia Stanisławczyka (Jarosław Tomica), który obsesyjnie marzy o zostaniu królem Polski. Śni, leżąc na stole operacyjnym, pod świecącą ostro lampą. A może to już nie stół,