Konsekwentna w swojej poetyce reżyserka za każdym razem wnosi do swoich spektakli coś świeżego, eksperymentującego z teatralną estetyką - o "Rowerzystach" w reż. Anny Augustynowicz w koprodukcji Teatru Współczesnego w Szczecinie i Teatru im. Jaracza w Łodzi pisze Ewa J. Kwidzińska z Nowej Siły Krytycznej.
Kiepsko zapowiadający się dramat Volkera Szmidta "Rowerzyści", który na powierzchni kojarzy się prędzej z sitcomowym scenariuszem albo banalną historią nadającą się do hollywoodzkich produkcji, w reżyserii Anny Augustynowicz okazuje się trafnym sprawozdaniem ze stanu człowieka we współczesnym świecie, przerażającą relacją z ogromu niczym nieprzezwyciężalnej pustki, dramatu samotności, rozpaczliwych prób podświadomości szukającej kompensacji w perwersji, romansach i zbrodni. Rzecz dzieje się w Austrii, choć to nieważne; może mieć miejsce wszędzie, gdzie rozgrywa się dramat niemożności rzeczywistego Spotkania, pojawienia się Wzajemności. Wszędzie, gdzie Ja konstytuuje się przez Ty, a Ty przez Ja, z tym tylko problemem, że Relacja już nie istnieje i mimo prób odbicia się w lustrze Drugiego, nie udaje się potwierdzić sensu istnienia. A dosłowniej? Otóż widz podgląda sześcioro tytułowych Rowerzystów, którzy tworzą przedziwne quasi-