Wystawienie Holendra tułacza w warszawskim Teatrze Wielkim, cokolwiek by sądzić o kontrowersyjnej nieco inscenizacji Erharda Fischera, jak też o niektórych wykonawcach, stało się wybitnym osiągnięciem tego teatru i zarazem wybitnym wydarzeniem w naszym życiu artystycznym. Czytelnikom "Ruchu Muzycznego" nie potrzeba tłumaczyć, jak ogromne trudności wiążą się dzisiaj z każdorazową sceniczną realizacją dzieł Ryszarda Wagnera, wobec czego najpoważniejsze nawet teatry operowe sięgają po te dzieła z dużymi obawami, a rezultat artystyczny nie zawsze bywa udany. Warto natomiast przypomnieć, że Holender tułacz nie był obecny na warszawskiej scenie operowej od roku 1936, co w oczywisty sposób podnosi znaczenie kwietniowej premiery. Nie ulega też wątpliwości, że przedstawienie to ma niemało zajęta. Antonia Wicherek zna wyśmienicie i czuje muzykę Wagnera, a swoim zapałem i żarliwością w realizowaniu tej muzyki potrafił snadź natchnąć cały zespół,
Tytuł oryginalny
"Holender" w Warszawie
Źródło:
Materiał nadesłany
Ruch Muzyczny nr 11