Każdemu miłośnikowi opery wiadomo chyba, że "Holender tułacz" to w żelaznym kanonie Wagnerowskiej twórczości dzieło najwcześniejsze i dość mocno związane z tradycjami oraz konwencjami opery romantycznej (jeszcze wcześniej powstały i także wybitne wartości reprezentujący "Rienzi" nie zyskał sobie jak dotąd prawa obywatelstwa na światowych scenach). Oznacza to jednak co najwyżej większą niż w dziełach późniejszych prostotę konstrukcji oraz względną łatwość odbioru; nie oznacza natomiast żadną miarą mniejszych trudności wykonawczych. Przeciwnie: od odtwórców zwłaszcza trzech głównych partii wymaga się tu najwyższych kwalifikacji wokalnych; przed chórami i orkiestrą stają bardzo poważne zadania, a problemy związane z inscenizacją tej opery dla niejednego wybitnego nawet profesjonalisty stanowiły przeszkodę nie do pokonania. O aktualnych możliwościach łódzkiego Teatru Wielkiego, od trzech lat kierowanego przez Antoniego Wicherka, dobr
Tytuł oryginalny
Holender w Łodzi - na pożegnanie dyrektora
Źródło:
Materiał nadesłany
"Ruch Muzyczny" nr 18