Twórcy zostawiają nas z przesłaniem pełnym wiary w życie, z poczuciem szacunku do istnienia i drugiego człowieka - o spektaklu "Kaczmarski - 4 pory niepokoju" w reżyserii Roberta Talarczyka z Teatru im. Sewruka w Elblągu, gościnnie w Teatrze Śląskim w Katowicach pisze Małgorzata Pabian z Nowej Siły Krytycznej.
Jacek Kaczmarski - bard, symbol czasów Polski zniewolonej, poeta, muzyk, artysta o wielu barwach. Swoisty hołd złożyli mu twórcy spektaklu muzycznego "Kaczmarski - 4 pory niepokoju": reżyser Robert Talarczyk (dyrektora Teatru Śląskiego w Katowicach) oraz aktorzy Teatru im. Aleksandra Sewruka w Elblągu. Widowisko ma formę kilkunastu etiud będących muzycznymi i choreograficznymi interpretacjami utworów Kaczmarskiego. Przedstawienie rozpoczyna się cichym, niemalże niezauważalnym dla widzów, wkroczeniem aktorów na scenę, niemniej wywołującym natychmiastowy niepokój. Ta emocja pozostaje z widzem aż do ostatniej sceny. Nieprzypadkowo tytuł przedstawienia nawiązuje do utworu "Przeczucie (Cztery pory niepokoju)". Pełna lęku niepewność i mroczne zagubienie to główne tematy spektaklu. Napięcie utrzymywane jest i szczególną choreografią - pełną spazmatycznych ruchów i impulsywnego tańca - i szeptaną narracją, która co jakiś czas przerywa aranżacje, a