"Pippi Pończoszanka" w reż. Agnieszki Glińskiej w Teatrze Dramatycznym i "Straszna gospoda" w reż. Jana Szurmieja w Teatrze Żydowskim w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej - Wysokich Obcasach.
Dlaczego wysyłać dziecko na spotkanie z bezczelną feministką? Z kłamliwą anarchistką utrzymywaną przez przestępcę? Z młodocianą awanturnicą? Bo dzieciaki i tak odkryją ją kiedyś w sobie. Tak jak twórcy spektaklu "Pippi Pończoszanka" [na zdjęciu] odkryli w sobie szaloną dziewięciolatkę okrzykniętą po latach ikoną feminizmu i ruchu Girl Power. Odkryli Pippi beztroską, swobodną, ale też Pippi córkę wiecznie nieobecnego ojca pirata, Pippi samotną, obcą, nieprzystosowaną, odrzuconą. Z tą Pippi niełatwo sobie poradzić. Wiedzą o tym rodzice dzieci nadpobudliwych i tych zmyślających. Ci nazbyt porywczy i ci, którzy na poznanie swoich pociech mają najwyżej trzy godziny w tygodniu. Dlatego w przedstawieniu Agnieszki Glińskiej mała mieszkanka Willi Śmiesznotki to nie tylko cudowne dziecko o nieograniczonej wyobraźni. To także lusterko kompleksów, lęków i smutków, jakie rzeczywistość funduje nam i naszym dzieciom. Świat wokół rudej bohaterki