"Bachantki" w reż. Krzysztofa Warlikowskiego w Teatrze Rozmaitości w Warszawie. Pisze Grzegorz Niziołek w Didaskaliach.
Stół stoi z boku, pod ścianą, blisko widowni. Wydaje się elementem trochę przypadkowym, zbędnym. Jak nieusunięty w porę sprzęt z teatralnej próby, niewyniesiony za kulisy stół z rekwizytami. Ręcznik, nóż, razowy chleb, butelka z wódką, hełm, miecz tworzą niespójną kompozycję różnych przedmiotów, scenicznych i niescenicznych. Martwa natura, która nie chce być obiektem sztuki. Nieczysta strefa, gdzie teatr przestaje być teatrem, gdzie przenika rzeczywistość zakulisowa - trochę nieskładna, prozaiczna. Ten układ przedmiotów będzie się zresztą wciąż zmieniać: pojawi się w toku scenicznej akcji druga butelka wódki, pomidor, szklanka mleka. Znikną hełm i miecz. Stół jest ciężki i toporny. Ma grube nogi z surowego drewna z wyraźnym śladami sęków, słoi oraz ciężki blat obity blachą. Nigdy nie był ośrodkiem rodzinnego życia, miejscem domowych posiłków. Nie budzi żadnych uświęcających ani intymnych skojarzeń. Pochodzi ze znacznie